Ostatnie 5 dni w raju czyli Karaiby i Polinezja w jednym: Ihleu das Rolas Płyniemy na małą wysepkę położoną dokładnie na równiku – Wyspę Żółwi. Żadnej cywilizacji w naszym rozumieniu. Brak dróg, samochodów, czasem łodzie majaczą na oceanie. Spokój i cisza. Niesamowite doświadczenie. Odtrucie. Na wyspie jest jeden hotel – oczywiście sieci Pestana i obok malutka wioseczka tubylców. Dzikie, bezludne plaże i dżungla wewnątrz, ale jakaś taka niegroźna jak nieprawdziwa. Najgroźniejsze były tam świnki białe i czarne (razem) ;-) ale tak naprawdę jedynym zagrożeniem były tylko spadające kokosy. Przeprawa. Mała czeka na gifty. Dostała od turystów chupa chupsa i wpakowała w opakowaniu do paszczy
Wreszcie cel podróży. Hotel Pestana Equador dla bogoli
Szczęśliwa z kluczem i mapą wyspy szukam bungalowu
Dalej w obrębie hotelu: dzikie plaże (kilka) i punkty widokowe
Cofee Beach alias Playa Cafe. Bezludna. Najpiękniejsza jaką widziałam!
\
Wioska
Mr J. Lokalny biznesmen. Żywił nas, bo u monopolisty ceny ostre 30 EUR za kolację!
Welcome to the jungle!
W tym miejscu leży równik, który przecina się z południkiem zerowym!
Wynajęliśmy łódź, opłynięcie wyspy zajmuje około godziny, z zabawą na plażach dostępnych tylko z wody dłużej....
taka tam plażunia
catering Mr J. z piwem nacional w cenie 25 EUR za nas dwoje
Płyniemy na małą wysepkę położoną dokładnie na równiku – Wyspę Żółwi. Żadnej cywilizacji w naszym rozumieniu. Brak dróg, samochodów, czasem łodzie majaczą na oceanie. Spokój i cisza. Niesamowite doświadczenie. Odtrucie. Na wyspie jest jeden hotel – oczywiście sieci Pestana i obok malutka wioseczka tubylców. Dzikie, bezludne plaże i dżungla wewnątrz, ale jakaś taka niegroźna jak nieprawdziwa. Najgroźniejsze były tam świnki białe i czarne (razem) ;-) ale tak naprawdę jedynym zagrożeniem były tylko spadające kokosy.
Przeprawa. Mała czeka na gifty. Dostała od turystów chupa chupsa i wpakowała w opakowaniu do paszczy
Wreszcie cel podróży. Hotel Pestana Equador dla bogoli
Szczęśliwa z kluczem i mapą wyspy szukam bungalowu
Dalej w obrębie hotelu: dzikie plaże (kilka) i punkty widokowe
Cofee Beach alias Playa Cafe. Bezludna. Najpiękniejsza jaką widziałam!
\
Wioska
Mr J. Lokalny biznesmen. Żywił nas, bo u monopolisty ceny ostre 30 EUR za kolację!
Welcome to the jungle!
W tym miejscu leży równik, który przecina się z południkiem zerowym!
Wynajęliśmy łódź, opłynięcie wyspy zajmuje około godziny, z zabawą na plażach dostępnych tylko z wody dłużej....
taka tam plażunia
catering Mr J. z piwem nacional w cenie 25 EUR za nas dwoje
wygnanie czyli powrót
Najlepsze na koniec ;-)